Dziś bloga widziało

Q&A z postaciami-pytania i odpowiedzi.

  Witajcie, kochani! Pamiętacie, jak próbowałam zrobić Q&A ze mną, jako autorką? Dziękuję za wszystkie (nawet to jedno!) pytanie! Pomyśl...

niedziela, 15 grudnia 2019

Wzajemne relacje obsady Notre Dame De Paris

Witajcie moi kochani. Dziś porozmawiamy sobie o wzajemnych relacjach członków obsady naszego musicalu. Będzie dużo cytatów i trochę faktów/ciekawostek. Na wstępie uprzejmie informuję,że wszystkie cytaty,fakty i ciekawostki pochodzą z opisów zdjęć zamieszczonych tutaj: https://www.facebook.com/pg/notredamedeparispolska/photos/?ref=page_internal
No to co,zaczynamy?
Julcia: Julie można było spotkać w supporcie.. Garou w czasie jego pierwszej trasy koncertowej.
 W miesiąc po premierze debiutanckiej płyty z rąk Garou odebrała nagrodę "Femme on l'or" (Kobieta ze złota) w kategorii "Nadzieja roku".
Garou o Julie:
„... Zawsze mówię, że to prawie moja młodsza siostra, zaczynaliśmy w końcu razem, ale co było najlepsze, to patrzeć na nią każdego wieczoru, jak z każdym spektaklem stawała się coraz lepsza...”

Luck: ...Najbardziej niesamowite w tym było to, że czterech facetów z Notre Dame: Bruno, Daniel, ja i Garou, myśmy nigdy nie podnieśli głosu, jeden na drugiego... w ciągu trzech lat życia razem dzień w dzień, to jest niesamowite! Inni się na siebie wydzierali, a my nigdy nic... to była magia...”
Garou o Lucku:
Spotykamy się wszyscy najczęściej jak to możliwe, ale bardzo mi ich brakuje. Ten, za którym najbardziej tęsknię, to Luck. Bo to był mój nocny kompan. Co wieczór wszystkie imprezy razem

Bruno: Jego kariera nabrała jeszcze większego rozpędu, gdy po raz kolejny zadzwonił telefon, a w słuchawce usłyszał głos Plamondona. „...Wiedziałem, że praca z nim to będzie kolejna wielka przygoda, więc zgodziłem się „w ciemno”, jednocześnie była to dla mnie kolejna okazja zaistnienia w Europie...”.jak sam twierdzi „Les Temps des Cathedrales” „...to piosenka, którą będę musiał śpiewać co najmniej do emerytury...”
Garou o Bruno:
To fantastyczny wokalista, kompozytor, a dla mnie przyjaciel na zawsze.

Papyś ( załapałam fazę i raczej jeszcze długo będę go nazywać właśnie tak) :
Na przesłuchanie do musicalu Notre Dame de Paris przyszedł chory. Angina dała mu się we znaki, miał ogromną chrypę i żadnych "górek": ” robiłem co mogłem, wyjaśniłem że jestem chory... i usłyszałem: „Chociaż jesteś chory to nie widziałem tu takiego, co by śpiewał jak ty.” Skierowali mnie na przesłuchanie do Luca i Richarda. Byłem chyba 70-tym, którego przesłuchiwali do tej roli. Richard był chłodny na początku, ale gdy zaśpiewałem posympatyczniał...” „...Nie pojechałem z nimi do Londynu, bo nie czułem się na siłach. Potrzebowałem czasu, by zająć się swoim nowym albumem „Chrysalide”. Chciałem tylko nagrać płytę, żeby nie rozbijać ekipy, która wygrywa. Bo „Belle” Garou, Daniela i Fioriego, będzie magiczne w każdym języku. Ale Luc powiedział, że jeśli chcę zrobić angielską płytę, a nie występować na scenie, to on się nie zgadza. Zatem pojechałem do Londynu, tylko pokibicować im na premierze. I przysięgam, chciałem zabić tego Anglika (Jak ja po raz pierwszy usłyszałam w tej piosence Steve'a Balsamo o którym tu mowa,to miałam tak samo jak Patryś), który grał Phoebusa. Jak zaczęło się „Belle”, jedyne co miałem w głowie to zabrać mu mikrofon i zwalić ze sceny. On nie dorastał im wszystkim do pięt...” 
Garou o Patricku:
Za którymś razem, chyba w Kanadzie, Bruno go zagadał. Głodni byliśmy, gadaliśmy, że chcielibyśmy jak najszybciej skończyć spektakl i iść coś zjeść. I Fiori nie wyszedł na scenę... Daniel sam do siebie śpiewał scenę rozmowy Frolla z Phoebusem, przed końcem pierwszego aktu, bo Phoebus gadał z nami o kolacji... To było świetne!

Daniel Lavoie :Garou o Danielu:
Na szczęście obok mnie byli od początku tacy ludzie jak Daniel. Uczyli mnie wszystkiego. Jak poradzić sobie na scenie, jak przyciągnąć uwagę widza, a co najważniejsze, jak z tym wszystkim żyć. Kiedy kiedyś z "Belle" weszliśmy na scenę jakiegoś studia TV i dziewczyny zaczęły piszczeć, on mi powiedział: "...Przeżywaj to najmocniej jak potrafisz, bo mówię ci, nie każdy artysta ma taką szansę jak my. Zobaczysz, zaśpiewaliśmy jedną z największych piosenek w dziejach muzyki francuskojęzycznej. Ciesz się tym..."
Helene Segara : Zanim została Esmeraldą, długi czas była Cozette, bohaterką "Nędzników" V. Hugo.Hélène pozytywnie przeszła casting do roli Esmeraldy, ale za bardzo się bała. Wycofała się, dlatego na albumie studyjnym Esmeraldę śpiewa Noa. Jednak Noa na trzy miesiące przed premierą zrezygnowała z kontraktu, ze względów zdrowotnych. "...Luc w tej sytuacji nie widział nikogo oprócz mnie do tej roli, więc zadzwonił, a ja stwierdziłam, że jeśli ta sama propozycja przychodzi do ciebie po raz drugi, to to jest znak..." Esmeraldę grała we Francji, Belgii i w Quebecu, nie przewidziała jednak z jakim dramatem związana będzie ta rola. Nie była świadoma wcześniej, że ma guzy na strunach głosowych, głos forsowany, przy tak trudnych partiach wokalnych, co spektakl tracił swoją barwę "...Zdarzało mi się słyszeć ludzi z pierwszych rzędów którzy mówili, "O Boże, jak ona źle śpiewa!". Na scenie teatru Saint Denis w Montrealu Helene ostatecznie straciła głos. Leczona przez profesora Lucciano Pavarottiego w pół roku później wróciła na scenę. W 2000 r. Helene pierwszy raz zaśpiewała na deskach mitycznej Olympii w Paryżu, gdzie nagrała płytę live. Na tej płycie rolę Boccelliego w "Vivo per Lei" zaśpiewał jej wielki przyjaciel Bruno Pelletier, a Garou tak dopingował ich z widowni, że aż słychać go na zapisie DVD z tego koncertu. (chciałabym to usłyszeć...)
W maju 2003 r. Helene urodziła drugiego synka Mateo. Pod koniec sierpnia na Korsyce, w obecności najbliższych przyjaciół, z Garou i Patrickiem Fiori na czele (no of course,bo jakże by inaczej) , wyszła za mąż za jego tatę.
Hélène znana jest z bezpośredniości i sympatii dla swoich fanów. Zawsze zatrzymuje się, by podpisać autografy, a ku utrapieniu ekipy produkcyjnej, zawsze wpuszcza tylnym wejściem na koncerty, tych którym akurat zabrakło kieszonkowego na bilety.
Garou o Helene:
Na ostatnim spektaklu Helene przygotowała "niespodzianki" dla nas wszystkich. Ja śpiewałem "Belle", a ona leżała na scenie z takim świńskim ryjkiem z plastiku na twarzy, a co gorsza, jak podszedłem do niej na "Dance mon Esmeralda", klękam, płaczę... a ona ma takiego pająka z plastiku na policzku... co widziałem tylko ja, a widownia nie. Oczywiście się ugotowałem... spróbujcie śpiewać po czymś takim...
No i na sam koniec oczywiście nasz kochaniutki Piotruś :) :
Helene o Garou:
On pozostał takim wielkim dzieciakiem, zabawnym i prostodusznym. Kiedy tylko pojawił się w Paryżu, natychmiast zaadoptowałam go jako mojego młodszego brata. ( Ojej,urocze <3) Organizowaliśmy u mnie piżama – party. Zwierzaliśmy się sobie. Garou, to sztorm, burza, energia. Będzie światową super gwiazdą. (Dziewczyno...Nie Pomyliłaś Się...)
Daniel o Garou:

Garou jest niezmordowany. Niemożliwością jest za nim nadążyć. On ma energię za ośmiu albo i dziesięciu. Ja staram się gonić za nim, od czasu do czasu, ale na dłuższą metę to jest niemożliwe. To wspaniały kolega, wielki profesjonalista. Myśmy od początku wiedzieli, że to tylko kwestia czasu i on będzie śpiewał w Bercy. Absolutnie mnie to nie zaskakuje.

Luck o Garou:
Kiedyś zrobił samodzielnie dramatyczny finał. Pod koniec spektaklu („Notre Dame”), kiedy już wszyscy nie żyją i leżą na scenie. Ja leżałem twarzą do sceny i sobie myślałem, że Garou teraz tylko musi zaśpiewać „Dance mon Esmeralda”, umrzeć nad jej zwłokami i idziemy do domu (Przeczytajcie to zdanie na głos...to jest totalnie zabawne z nieznanych mi przyczyn). W finałowej scenie Quasimodo wchodzi na dekoracje, 16 m pionu, zrzuca Frolla ze schodów i gdy gaśnie światło schodzi po tej ścianie, tam były takie specjalne uchwyty. Zresztą Garou sam to wymyślił, żeby nie wpadać na scenę zasapanym, po zbieganiu po schodach za kulisami, naokoło.
No więc leżę na tej scenie, czuję, że zapalają się reflektory, ale zamiast pochlipywania widzów na sali słyszę potworny wybuch śmiechu. Otwieram oczy i widzę naszego drogiego Quasimodo, wahadłowym ruchem dyndającego na lince asekuracyjnej, umierającego ze śmiechu.... Odpadł od ściany, na szczęście miał asekurację... To był chyba najśmieszniejszy nasz spektakl. Sala oszalała, trzy trupy, znaczy Helene, Daniel i ja tarzaliśmy się po scenie. Ten samodzielny finał wyszedł mu świetnie.

Julie o Garou:
„...Zawsze zachwyca mnie ta jego „misiowatość”. Zajmuje tak ważną pozycję, a pozostał strasznie nieśmiały. Kiedy tylko pojawi się na scenie ludzie klaszczą, ale nigdy nie zgrywa „nauczę cię czegoś”, potrafi wytworzyć taką atmosferę, że to ty, prawie chcesz mu udzielać rad...”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Powered By Blogger

blog o tytule "Na wózku inwalidzkim przez świat po raz 2" czyli życie i świat oczami osoby niepełnosprawnej,czyli moimi

Szukaj na tym blogu

Lubię

  • Bruno Pelletier
  • Daniel Lavoie
  • Francja
  • Garou
  • Helene Segara
  • Julie Zenatti
  • Kanada
  • Katedra Marii Panny w Paryżu
  • Luck Mervil
  • Montreal
  • Musical "Notre Dame De Paris"
  • muzyka
  • Muzyka Francuska
  • Paryż
  • Patrick Fiori
  • podróże